Jak wspomniałam najczęściej piszę recenzje filmowe. Oto jedna z nich, w sumie to jedna z pierwszych jakie się zachowały. Zdaję sobie sprawę, że tekst może nie jest najlepszy, ale im więcej się pisze tym lepiej wychodzi. Recenzja dotyczy filmu "Winter's Bone" (polski tytuł "Do szpiku kości") z 2010 roku, który był nominowany do Oscara w czterech kategoriach.
Zapraszam do lektury.
Prawdziwe, krwawiące serce Ameryki.
Długo zbierałam się do obejrzenia
filmu „Do szpiku kości” w reżyserii Debry Granik. Obraz
opowiada historię 17-letniej Ree. Dziewczyna musi dbać o dom, matkę
i młodsze rodzeństwo po tym jak ojciec oskarżony o gotowanie i
rozprowadzanie amfetaminy został skazany i osadzony w więzieniu. Po
pewnym czasie wychodzi na wolność, a to, że stawi się na
rozprawie poświadcza swoim majątkiem, czyli domem, w którym
mieszka jego rodzina. Główna bohaterka rozpoczyna desperackie
poszukiwania ojca w nadziei, że uda jej się go przekonać do
stawienia się w sądzie. Sprawy przybierają jednak zupełnie inny
obrót.
Film jest nietypową produkcją jak na
realia Hollywood, i przede wszystkim, o tym trzeba wspomnieć
scenariusz powstał na podstawie powieści autorstwa Daniela
Woodrella. Można powiedzieć, że film jest utrzymany w klimacie lat
osiemdziesiątych, przewaga szarości i mało wyrazistych kolorów.
Reżyser pokazuje niezwykłe krajobrazy amerykańskich peryferii.
Plenery doskonale kontrastują z opowiadaną historią, lecz czasem
aż zbyt dobitnie ukazują realia życia społeczności
zamieszkującej te obszary Stanów Zjednoczonych, co również
powoduje, że film jest inny od współczesnych produkcji. Ten film
odbiega od współczesnych kanonów pewnej estetyki, do której
przyzwyczaili nas amerykańscy filmowcy w obrazach przeznaczonych dla
masowego odbioru. Akcja toczy się bardzo wolno, momentami się dłuży
i nie każdy widz jest w stanie wytrwać do końca filmu. Nie ma
upiększeń, są realia takie jak wszędzie, tylko rzadko pokazywane
w kinie. Elementem wprowadzającym trochę radości do filmu jest bez
wątpienia muzyka country, która jest obecna w kilku scenach.
Większość produkcji ukazuje dostatnie życie zamożnych
Amerykanów, co zaburza widzom postrzeganie prawdziwej Ameryki i jej
problemów. Wątkiem, który jest trudny do przyjęcia jest fakt, że
to nastolatka musi zając się domem pomimo tego, że ma jeszcze
matkę, która teoretycznie jest w stanie zająć się własnymi
dziećmi.
W „Do szpiku kości” pokazane jest
prawdziwe życie biednej części społeczeństwa w środkowych
stanach. Obraz udowadnia widzom, że stany nie są krajem mlekiem i
miodem płynącym. Zwykłe monotonne życie w małej wiosce, w której
wszyscy się znają i są czymś na znak wielkiej rodziny. Nie jest
to jednak normalna rodzina dbająca o swoich członków i ich życie.
Jest to rodzina , która nie okazuje sobie uczuć, każdy z osobna
dba tylko o swój tyłek, a los pozostałych członków rodziny jest
im obojętny. Patologiczna więź pomiędzy poszczególnymi
bohaterami jest zupełnie innym obrazem Ameryki od tego, którym
Hollywood ciągle nas karmi. Większość problemów załatwianych
jest przede wszystkim przemocą, o zgrozo nawet wśród członków
własnej rodziny. Samodzielne poradzenie sobie z jakimś problemem
kończy się uzależnieniem od narkotyków, a w konsekwencji
śmiercią.
Film jest doskonale skonstruowanym
dramatem, w którym nie ma miejsca na mieszanie się i wzajemne
przenikanie gatunków. Można go również zaliczyć do gatunku filmu
drogi. Głowna bohaterka wybiera się w podróż w poszukiwaniu
odpowiedzi na dręczące ją pytania. Dziewczyna nie tylko walczy z
czasem, ale również z rodziną swojego ojca, która nie chce
zdradzić miejsca jego pobytu, jednocześnie grożąc, żeby 17-latka
przestała węszyć i zajęła się rodziną, w przeciwnym razie
marnie skończy. Walka jaką toczy główna bohaterka od początku
jest nierówna, z jednej strony ona po drugiej bezwzględne prawo.
Jednym z atutów filmu jest obsada, a
przede wszystkim Jennifer Lawrence grająca główną bohaterkę. To
ona niesie całą historię, na jej barkach spoczął największy
ciężar tego filmu. Szczerze mówią gdyby nie ona obraz byłby
cięższy do zniesienia. Dokonano dobrego wyboru angażując Jennifer
do tego projektu. Zagrała naturalnie i przekonująco, niektórzy
stwierdzą, że zbyt monotonnie ale tego wymagała od niej rola, bo
czego można się spodziewać po nastolatce, która musi zmagać się
z problemami życia codziennego sama. Tą rolą Lawrence na pewno
otworzyła sobie wiele drzwi i wyprowadziła swoją karierę na dobry
tor. Reżyserka oprócz tego, że pokazała prawdziwą historię
pokazała też, iż można z młodego pokolenia Hollywood wydobyć, a
przede wszystkim odkryć prawdziwy talent. A film niech będzie
przykładem, że amerykański sen nie zawsze się spełnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz