wtorek, 7 sierpnia 2012

"Winter's Bone"

Dziś jeszcze jeden wpis, korzystam z chwili spokoju i publikuję teksty, które były pisane na próbę, "do szuflady" :P
Jak wspomniałam najczęściej piszę recenzje filmowe. Oto jedna z nich, w sumie to jedna z pierwszych jakie się zachowały. Zdaję sobie sprawę, że tekst może nie jest najlepszy, ale im więcej się pisze tym lepiej wychodzi. Recenzja dotyczy filmu "Winter's Bone" (polski tytuł "Do szpiku kości") z 2010 roku, który był nominowany do Oscara w czterech kategoriach.
Zapraszam do lektury.

Prawdziwe, krwawiące serce Ameryki.

Długo zbierałam się do obejrzenia filmu „Do szpiku kości” w reżyserii Debry Granik. Obraz opowiada historię 17-letniej Ree. Dziewczyna musi dbać o dom, matkę i młodsze rodzeństwo po tym jak ojciec oskarżony o gotowanie i rozprowadzanie amfetaminy został skazany i osadzony w więzieniu. Po pewnym czasie wychodzi na wolność, a to, że stawi się na rozprawie poświadcza swoim majątkiem, czyli domem, w którym mieszka jego rodzina. Główna bohaterka rozpoczyna desperackie poszukiwania ojca w nadziei, że uda jej się go przekonać do stawienia się w sądzie. Sprawy przybierają jednak zupełnie inny obrót.
Film jest nietypową produkcją jak na realia Hollywood, i przede wszystkim, o tym trzeba wspomnieć scenariusz powstał na podstawie powieści autorstwa Daniela Woodrella. Można powiedzieć, że film jest utrzymany w klimacie lat osiemdziesiątych, przewaga szarości i mało wyrazistych kolorów. Reżyser pokazuje niezwykłe krajobrazy amerykańskich peryferii. Plenery doskonale kontrastują z opowiadaną historią, lecz czasem aż zbyt dobitnie ukazują realia życia społeczności zamieszkującej te obszary Stanów Zjednoczonych, co również powoduje, że film jest inny od współczesnych produkcji. Ten film odbiega od współczesnych kanonów pewnej estetyki, do której przyzwyczaili nas amerykańscy filmowcy w obrazach przeznaczonych dla masowego odbioru. Akcja toczy się bardzo wolno, momentami się dłuży i nie każdy widz jest w stanie wytrwać do końca filmu. Nie ma upiększeń, są realia takie jak wszędzie, tylko rzadko pokazywane w kinie. Elementem wprowadzającym trochę radości do filmu jest bez wątpienia muzyka country, która jest obecna w kilku scenach. Większość produkcji ukazuje dostatnie życie zamożnych Amerykanów, co zaburza widzom postrzeganie prawdziwej Ameryki i jej problemów. Wątkiem, który jest trudny do przyjęcia jest fakt, że to nastolatka musi zając się domem pomimo tego, że ma jeszcze matkę, która teoretycznie jest w stanie zająć się własnymi dziećmi.
W „Do szpiku kości” pokazane jest prawdziwe życie biednej części społeczeństwa w środkowych stanach. Obraz udowadnia widzom, że stany nie są krajem mlekiem i miodem płynącym. Zwykłe monotonne życie w małej wiosce, w której wszyscy się znają i są czymś na znak wielkiej rodziny. Nie jest to jednak normalna rodzina dbająca o swoich członków i ich życie. Jest to rodzina , która nie okazuje sobie uczuć, każdy z osobna dba tylko o swój tyłek, a los pozostałych członków rodziny jest im obojętny. Patologiczna więź pomiędzy poszczególnymi bohaterami jest zupełnie innym obrazem Ameryki od tego, którym Hollywood ciągle nas karmi. Większość problemów załatwianych jest przede wszystkim przemocą, o zgrozo nawet wśród członków własnej rodziny. Samodzielne poradzenie sobie z jakimś problemem kończy się uzależnieniem od narkotyków, a w konsekwencji śmiercią.
Film jest doskonale skonstruowanym dramatem, w którym nie ma miejsca na mieszanie się i wzajemne przenikanie gatunków. Można go również zaliczyć do gatunku filmu drogi. Głowna bohaterka wybiera się w podróż w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące ją pytania. Dziewczyna nie tylko walczy z czasem, ale również z rodziną swojego ojca, która nie chce zdradzić miejsca jego pobytu, jednocześnie grożąc, żeby 17-latka przestała węszyć i zajęła się rodziną, w przeciwnym razie marnie skończy. Walka jaką toczy główna bohaterka od początku jest nierówna, z jednej strony ona po drugiej bezwzględne prawo.
Jednym z atutów filmu jest obsada, a przede wszystkim Jennifer Lawrence grająca główną bohaterkę. To ona niesie całą historię, na jej barkach spoczął największy ciężar tego filmu. Szczerze mówią gdyby nie ona obraz byłby cięższy do zniesienia. Dokonano dobrego wyboru angażując Jennifer do tego projektu. Zagrała naturalnie i przekonująco, niektórzy stwierdzą, że zbyt monotonnie ale tego wymagała od niej rola, bo czego można się spodziewać po nastolatce, która musi zmagać się z problemami życia codziennego sama. Tą rolą Lawrence na pewno otworzyła sobie wiele drzwi i wyprowadziła swoją karierę na dobry tor. Reżyserka oprócz tego, że pokazała prawdziwą historię pokazała też, iż można z młodego pokolenia Hollywood wydobyć, a przede wszystkim odkryć prawdziwy talent. A film niech będzie przykładem, że amerykański sen nie zawsze się spełnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz